niedziela, 27 czerwca 2010

Zbiżają się wybory.

Przepraszam, że tak politycznie, ale ta debata i wszystko na około niej jest dość irytujące. Kto był za Kaczyńskim, twierdzi że on wygrał, bądź zremisował. Kto za Bronkiem to powie, że wygrał właśnie on.
Debata nie wniosła nic nowego!
Tylko bardziej się upewniłem, że obaj kandydaci chcą tego samego, będą robić jako prezydenci to samo, ich partie popełniały takie same błędy i mają wiele pomysłów na to co z prezydenturą jest najmniej związane. Zastanawiam się tylko po co w takim razie kandydują... Pewnie się przed wyborami nie dowiemy.
Co prawda dość efektownie wszystko się skończyło, ale ogólnie debata beznadziejna. Forma znowu nic nie wnosząca. Jedynym plusem tej debaty była możliwość komentowania przeciwnika pod koniec każdej części.
Cała ta kampania jest beznadziejna i głosowanie też pewnie będzie beznadziejne. Mam nadzieję, że nie popsujecie sobie wakacji i nie pójdziecie głosować, bo chyba nie ma sensu. Jak ktoś uważa inaczej to jego sprawa i zrobi jak zechce.

Obowiązek obywatelski jak to dumnie brzmi i jakież to patriotyczne. Jakie demokratyczne jest nazywanie tchórzami tych co nie idą głosować - nie ma jak to w wolnym kraju obrażać tych co działają jak chcą, nie czyniąc nikomu krzywdy osobiście.
Wybory są dobrowolne i jak ktoś chce głosować to sobie głosuje, jak nie chce to nie i nie ma powodu, żeby kogokolwiek szykanować z tego powodu.
Obowiązek obywatelski to zwykłe komunistyczne hasło, które w demokracji staje się myślą przewodnią. Nie chcesz nie głosuj, bo kto Ci co za to zrobi. Słuchając debaty to i tak nic ich nie odróżnia, czyli nie ma znaczenia, który wygra, czyli nie ma znaczenia, na którego zagłosuję.

piątek, 25 czerwca 2010

Początek

Pierwszy wpis, trochę mi ciężko, bo nie wiem co. Kiedyś w sumie "prowadziłem" bloga, tzn raptem 3 czy 4 wpisy i olałem to dziadostwo. Mam tak dużo do napisania, powiedzenia światu, że nie wiem od czego zacząć. Mógłbym od początku, ale pewnie Drogi Czytelniku, gówno Cię moja historia obchodzi. Może kiedyś przy okazji wyjdzie jaki chuj ze mnie. Nie żebym chciał być wulgarny, po prostu nie chcę nikogo okłamywać, bo już mam dość tego.

Może zacznijmy od tego, że wszędzie wszyscy kłamią. W samym kłamstwie nic złego nie widzę, bo jak już mnie szkoła (którą oczywiście skończyłem z wyróżnieniem) nauczyła, że w życiu sprawiedliwości nie ma. Silniejszy zawsze ma rację i nie ma co się nawet kłócić, bo można stracić co się ma, lizusostwo i donoszenie popłaca, a opinią innych nie warto się przejmować - chyba, że od nich coś zależy.
Ale mniejsza z tymi życiowymi mądrościami, skupmy się na kłamstwie. Nie ma w nim nic złego i nie można winić ludzi, że kłamią. Jak od dziecka ludzie napychani są mitami o sprawiedliwości, równości, bezinteresowności, a potem pokazuje się im jak jest naprawdę to nie ma co się dziwić, że nikt w to nie wierzy. Dzieci od początku uczy się kłamać - może i słusznie, bo w życiu sobie by poradzić nie mogły gdyby nie to.
Ale nie o tym chciałem. Kłamstwo nie jest złe. Przeraża mnie ludzka głupota, że w to wierzą i to nie pojedyncze jednostki, ale praktycznie cały ogół społeczeństwa. Oczywiście w wielu wypadkach można można to usprawiedliwić. W Afryce są tysiące ludzi, co wierzą w "wielkiego metalowego ptaka", który zsyła im z nieba jedzenie jak go ubłagają. Składają więc ofiary, modlą się do niego i uczą kolejne pokolenia, żeby byli dobrzy, to ich "wielki metalowy ptak" obdaruje jedzeniem z nieba. Chodzi tu o pomoc Afryce po drugiej wojnie, jak zrzucali im paczki z jedzeniem z samolotów. Teraz wielu ludzi uważa to za religię. W tych plemionach Afryki średnio ludzie żyją jak mniemam 50 lat, więc raczej niewielu jest tych co widzieli na własne oczy te "dary od bogów". Można usprawiedliwić na początku to zjawisko jak był rozsądniejszy murzyn, który wiedział o co chodzi i mógł sobie manipulować całym plemieniem, a jak takowego nie było to skąd oni mieli wiedzieć skąd to jedzenie jest. Także można w takich sytuacjach, jak i w wielu innych to usprawiedliwić.
Co innego, w sytuacji jak prezes partii mówi o delegalizacji postkomuny i elektorat popiera. Jednak ten sam elektorat popiera go za parę lat jak prezes ów wygłasza wszem i wobec miłość do lewicy. Wybaczyć to można ludziom, którzy popierają tego pana, ale myślą sobie - ten gość tylko chce zgarnąć wyborców lewicy, żeby wygrać wybory. Ale tym co parę lat wcześniej krzyczeli, żeby zdelegalizować postkomunę, a teraz przyznają mu 100% racji to po prostu głupole.
Podobna rzecz dzieje się z drugiej strony - gdzie inny kandydat zaprzecza jakoby, kiedykolwiek chciał sprywatyzować jakikolwiek szpital. Są ludzie, którzy myślą niech se gada, byleby wybory wygrał, albo że jako prezydent za dużo do gadania w tej sprawie nie ma, ale są i tacy co 2 lata temu prywatyzować chcieli, a teraz by życie oddali, by placówki te państwowymi zostały.
W polityce można tak wymieniać bez końca, w innych dziedzinach życia też. Ale nie o polityce miało tu być tylko o głupocie ludzkiej niejako wynikającej z kłamstwa.
Nie chodzi mi tu o zwykłą naiwność, bo na taką skalę o naiwności mówić nie można. Ludzie głupieją i jest to pewne, bo jak by mądrzeli to coraz bardziej złożone, podstępne kłamstwa by powstawały - ba jak by stali w miejscu to też, bo który mądry da się nabrać n-ty raz na to samo. Teraz nie dość, że te kłamstwa nie są mądrzejsze to jeszcze są głupsze. Nierzadko nie potrzeba kłamstwa, a wystarczy drobna sugestia.
Rozpisałem się jak nie wiem co. Komentujcie, albo chociaż czytajcie. Wesprzyjcie mnie w tym pisaniu bloga to może kiedyś coś fajnego mi wyjdzie.